Miracles are possible in Albania – such as the election of 29-year-old Sara Mila from the open list of the Socialist Party, for which the cocaine mafia from Elbasan gathered votes. The mafia wanted to have their man in parliament, without the mediation of Rama – and what does buying over 18 thousand votes mean to them? The unknown Sara Mila received the second highest result in the country. Long live the party, long live the new generation of Albanian politicians with mafia support!
In Albania, you usually don’t get a job in the state unless you are connected in one way or another to the Socialist Party. And if you already work in the state, you have to become a militant working for the party, otherwise you risk your job. Edi Rama has created a system with tens of thousands of patronage agents who collect sensitive information about the electoral preferences of Albanians. To know who can be given some benefit in exchange for votes.
The diaspora’s myth that its vote can change the political situation in Albania was debunked.
– the diaspora, which for the first time had the right to vote from abroad, massively supported the Socialist Party.
In Tirana, I was told that every administration employee was tasked with contacting ten Albanians living abroad, and then each of them received phone calls from the SP asking them who they would vote for.
No other party had the resources to campaign abroad. “The diaspora comes to Albania for holidays and mainly watches Top Channel propaganda. They don’t live here every day,” my friends would say.
“Rama will rule until he dies” – these are the voices I sometimes hear. Why is this happening?
Because he rewards the loyalists, corrupts opponents, confuses the opposition, ignores intellectuals, and above all, knows the Albanian mentality better than anyone else. He appears to them as the statesman they want: a little arrogant like a sultan, a little gentle like Enver Hoxha. He feels that Albanians do not need freedom, or have the strength or will to rebel. They want a safe, predictable life – and somewhere on the horizon, the hope of EU membership.
📌Pierwsze trzy dni po wyborach parlamentarnych w Albanii miałam wrażenie, jakbym utknęła w bagnie i nie miała siły się wydostać.
Wszyscy wiedzieli, że wygra Partia Socjalistyczna Ediego Ramy, ale skala jego zwycięstwa jest przytłaczająca – 52 procent poparcia, co w przedziwnym albańskim systemie proporcjonalnym daje przełożenie na 83 mandaty w parlamencie (na 140). To już czwarta kadencja Ramy. Im bardziej Rama korumpuje system, im więcej afer ma na koncie, im bardziej jest arogancki i agresywny, tym więcej zyskuje mandatów w parlamencie.
Jak on to robi? W 2013 roku Rama doszedł do władzy hasłami walki z korupcją, nieformalnością, wzmocnienia administracji i instytucji państwa. Pierwsze co zrobił, to zamknął republikę marihuanową Lazarat powiązaną z Partią Demokratyczną, a świat westchnął w zachwycie: rządy prawa! Tymczasem przez dwanaście lat Rama zbudował system, w którym przejął niemal całkowitą kontrolę nad mediami, doprowadził do zapaści społeczeństwa obywatelskiego, pogłębił kryzys systemu edukacji, szczególnie na poziomie uniwersyteckim, i uczynił z administracji gigantyczny aparat, który pracuje na rzecz partii rządzącej. W Tiranie prane są gigantycznie pieniądze z handlu kokainą i buduje się kolejne wieżowce, i nikt nie zadaje sobie pytania: a te wielkie pieniądze to skąd? I, przede wszystkim: po co wyludniającemu się krajowi kolejne kilkanaście wieżowców powyżej dwustu metrów?
W Albanii możliwe są takie cuda, jak wybranie z listy otwartej Partii Socjalistycznej 29-letniej Sary Mili, na którą głosy zbierała kokainowa mafia z Elbasan. Mafiozi chcieli mieć swojego człowieka w parlamencie, z pominięciem pośrednictwa Ramy, a cóż to dla nich kupić ponad 18 tysięcy głosów? Szerzej nieznana Sara Mila uzyskała drugi najlepszy rezultat wyborczy w kraju. Rrofsh partia, rrofsh nowe pokolenie albańskich polityków wspieranych przez mafię!
W Albanii zazwyczaj nie dostaniesz pracy w budżetówce, jeśli nie jesteś jakoś powiązany z Partią Socjalistyczną. A jeśli już pracujesz w budżetówce, to stajesz się militantem, który musi działać na rzecz partii, bo inaczej pracę straci. Edi Rama stworzył system kilkudziesięciu tysięcy patronażystów, którzy zbierają informacje wrażliwe o preferencjach wyborczych Albańczyków. O tym, kto mógłby co dostać w zamian za głos. Mijają lata, a wiele osób, które wybudowały domu w gorączce lat dziewięćdziesiątych, nadal nie może ich zalegalizować, bo sprawy ciągną się w sądzie naście lat. Więc wyobraźcie to sobie: po iluś tam latach dostajecie sygnał, że władza zalegalizuje wasz dom, za dwadzieścia głosów. Co robicie? Cała rodzina idzie do urn, żebyście wreszcie mieli dom z papierami. Rzeczy, które w krajach prawa załatwia się po prostu, w Albanii są nagrodą za lojalność przy urnie. Niedawno robiłam wywiad z dziewczyną, której rodzina kilkanaście lat temu prowadziła farmę marihuany w Lazaracie. Mówiła, że choć „historycznie” popierali zawsze Partię Demokratyczną, to w tym roku zagłosują na Partię Socjalistyczną, bo w zamian za głosy obiecano im uregulowanie prawa do zbudowanego nielegalnie domu.
Upadł mit diaspory, której głosy mogłyby odmienić sytuację polityczną w Albanii – diaspora, której po raz pierwszy umożliwiono głosowanie za granicą, masowo poparła Partię Socjalistyczną. W Tiranie opowiadano mi, że każdy pracownik administracji miał podać kontakt do dziesięciu Albańczyków żyjących za granicą, i potem każda z tych osób otrzymywała telefon od Partii Socjalistycznej, z pytaniem na kogo będzie głosować. Żadna inna partia nie miała takich zasobów, by prowadzić kampanię wyborczą za granicą. „Diaspora przyjeżdża do Albanii na wakacje, a poza tym ogląda głównie propagandowy Top Chanel. Nie żyją tutaj na co dzień” – komentowali znajomi.
Ale ci, którzy żyją w Albanii na co dzień, masowo poparli Ediego Ramę. Albo dlatego, że chcieli, albo dlatego, że musieli. Ci, którzy nie chcieli głosować, nie poszli głosować – frekwencja wyniosła zaledwie 42 procent. Ci, którzy musieli głosować, poszli głosować na Ediego Ramę.
W tym roku Albańczycy po raz pierwszy mieli szeroki wybór wśród nowych partii politycznych – prawicowych Shqiperia Behet i Mundesia i lewicowej Levizja Bashke. I choć na nowe partie oddano ponad 123 tysięcy głosów, przełożyło się to na tylko trzy mandaty dla partii niezależnych. Przed nowymi partiami długa i ciężka droga, żeby zmienić cokolwiek w Albanii. W zasadzie będą musieli dokonać tego, co teraz wydaje się niemożliwe: zniszczyć podstawy głęboko skorumpowanego systemu i mentalności Albańczyków, którzy zawsze chętniej wybiorą stabilne, okrzepłe zło niż niepewne nowe.
A dziś w Tiranie zbierają się przywódcy europejskich krajów. Będą gratulować Ediemu Ramie kolejnego zwycięstwa. Edi Rama będzie mówił o świetlanej przyszłości Albanii i akcesji do Unii Europejskiej. Kokaina będzie tanieć. Patronażyści będą zbierać informacje. Telewizja będzie pokazywać uśmiechniętego premiera i europejskich polityków, klepiących go po plecach.
„Rama będzie rządził Albanią do śmierci” – takie głosy czasem słyszę. Dlaczego? Bo nagradza lojalnych, korumpuje przeciwników, skłóca opozycję, ignoruje intelektualistów, a przede wszystkim jak nikt zna mentalność Albańczyków. I gra przed nimi męża stanu, jakiego potrzebują: trochę aroganckiego sułtana, trochę łagodnego Envera Hodżę. Czuje, że Albańczycy nie potrzebują wolności ani nie mają siły czy chęci się buntować. Wystarcza im w miarę bezpieczne, przewidywalne życie, i – gdzieś na horyzoncie – majak marzenia o wstąpieniu do Unii Europejskiej.
Kończę ten przydługi wpis zdjęciem z Divjaki i anegdotą: gdy w dniu wyborów jadłam obiad w lokalnej restauracji w Divjace, siedząca stolik obok dziewczyna odebrała telefon i po krótkiej rozmowie przerwała połączenie ze złością. Jak wyjaśniła swoim rodzicom, dzwonili do niej patronażyści z Partii Socjalistycznej, pytali ją, czy już zagłosowała.